Ewangelia Tomasza

Psychiatrzy twierdzą, że do życia potrzeba iluzji. Iuzje są niezbędne dopóki nie dostąpisz oświecenia. Jeśli pomyślisz, że jesteś zły,
demoniczny, diabelski, jeśli to wyobrażenie (które jest prawdą o tobie)
przedostanie się do twego wnętrza, nie będziesz mógł żyć. Stracisz pewność siebie, wypelni cię takie samopotępienie, że nie będziesz
w stanie żyć, kochać, spojrzeć na drugiego cziowieka. Poczujesz się gorszy, zły, demoniczny. Umrzesz. Te odczucia staną się samobójstwem. One są zgodne z prawdą – co więc masz robić?
Jedynym sposobem jest zmiana tej prawdy. Stań się człowiekiem
Boga, nie diabła, stań się boski. Jest to trudne, mozolne, to długa, żmudna ścieżka. Wiele trzeba zrobić, żeby diabeł mógł stać się boski.
Może nie wiesz, skąd wzięło się słowo ,diabel”. Pochodzi od tego samego słowa, co ,,boski”. ,,Diabeł” i ,,boski” pochodzą od tego samego sanskryckiego rdzenia ,,deva”.
Diabeł może stać się boski, gdyż boskość stała się diabłem. Może tak być, to dwa bieguny tej samej energii. Energia, która stała się cierpka, gorzka, może stać się słodka. Potrzebna jest wewnętrzna przemiana, wewnętrzna alchemia, ale to proces długi i żmudny. Umysł
zawsze szuka drogi na skróty, chce iść po linii najmniejszego oporu.
Dlatego mówi, że wystarczy uwierzyć, że jesteś dobry, po co stawać się dobrym człowiekiem. To łatwe, nic nie trzeba robić. Tylko wyobraź sobie, że jesteś dobry, piękny, niebiański, nikt nie jest taki, jak ty. Ta iluzja dobroci wystarczy, by dać ci energię do życia.

Pewien kapitan pił. W końcu przyłapał go na tym general. Kapitan był dobrym człowiekiem. Pijący zawsze są dobrzy, są pięknymi ludžmi, ale wybierają drogę na skróty.
Generał powiedział mu:
Jesteś dobrym człowiekiem, doceniam to, wszyscy cię lubią. Jeśli zaczniesz żyć w trzeźwości, zostaniesz pułkownikiem.
Bez sensu – zaśmiał się kapitan. – Jak zacznę być trzeźwy, będę pułkownikiem, a jak jestem pijany, zawsze jestem generałem.

lluzja daje wiele. Jak ma ją porzucić? Tak łatwo stał się generałem…
Umysł znajduje drogi na skróty, iluzje są skrótami. Mayę najtatwiej
można osiągnąć. Rzeczywistość jest trudna, żmudna, musisz cierpieć, przejšć przez ogień. Im więcej razy przejdziesz przez ogien, tym
będziesz dojrzalszy, a im będziesz dojrzalszy, tym bardziej wartościowy. Boskości nie można kupić na targowisku, nie jest czymś tanim,
nie możesz targować się o nią, musisz zapłacić całym swoim życiem.
Osiągniesz ją tylko wtedy, gdy położysz na szali całe życie.
Walczysz z innymi, bo jest to łatwe. Myślisz, że jesteś dobry, inni są źli, więc walka toczy się na zewnątrz. Jeśli przyjrzysz się sobie, walka przeniesie się do wnętrza. Wiesz, że jesteś zły
i trudno znaleźć kogoś bardziej diabelskiego. Jeśli wejrzysz w siebie, zrozumiesz, że jesteś zły
i coś trzeba zrobić. Zacznie się wewnętrzna walka, wewnętrzna wojna.

Jezus dzieli historię, dzieli czas, znajduje się na granicy. Przed nim czas miał jakby inną jakość. Od Jezusa zaczyna się historia. Jego podejście do ludzkiego umysłu jest bardzo odmienne od podejścia Buddy czy Lao Tzu. Ostateczny cel jest jeden, jest nim najwyższy rozkwit,
ale podejście Jezusa jest zupełnie inne. Jezus jest wyjątkowy.
Co mówi? Mówi, że dzięki konfliktowi osiąga się wzrastanie, dzięki walce pojawia się scentrowanie, dzięki wojnie rozkwita pokój. Nie
bierz tego dosłownie. bo Jezus mówi przypowieściami.
Chrześcijanie potraktowali je dosłownie
i przegapili cały sens. Chwycili za miecze
i niepotrzebnie zabili miliony ludzi. Nie o tym mówi Jezus. Kościół
Jezusa stał się kościołem walczącym, krucjatą.Chrześcijaństwo walczy
z mahometanami, hindusami, buddystami, ze wszystkimi . Przegapili to co naiistotniejsze. Jezus mowił o czymś innym. Przyniósł miecz
nie z tego świata. Co to za miecz? to symbol. Musisz zostać rozcięty na dwie części, bo spotykają się w tobie dwa światy, ziemia i niebo.


Część ciebie należy do błota, a część do boskości, jesteś miejscem ich spotkania. Jezus przyniósł miecz, by cię podzielić, by to, co ziemskie, spadło na ziemię, a to, co boskie, złączyło się z boskością.

Junnaid przyszedł do swego mistrza, który siedział w światyni. Gdy
Junnaid przekroczył jej próg, mistrz powiedział:
Wejdź, ale sam! Nie wprowadzaj tego tumu.
Junnaid obejrzał się, bo pomyślał, że przyszedł z nim ktoś jeszcze. Nikogo jednak nie zobaczył. Mistrz zaśmiał się i rzekł:
Nie oglądaj się za siebie, spójrz do wewnatrz.
Junnaid zamknał oczy i zrozumiał. Opuścił żonę, ale wciąż kurczowo
się jej trzymał, opuścił dzieci, ale stale o nich myślał. W jego umyśle byli też znajomi, którzy żegnali go, gdy odchodził.
Wyjdż, wróć sam – rzekł mistrz. – Jak mam rozmawiać z tłumem?
Junnaid musiał spędzić rok na zewnatrz świątyni, by uwolnić się od wszystkich,
których ,,przyprowadzil” ze sobą.
Wtedy mistrz rzekł:
-Junnaid, jesteś gotów, wejdź. Teraz jesteś sam, rozmowa jest możliwa
.

Co nie weszło do serca człowieka? Nie wszedł tam Bóg. W umyśle pojawia się nauka filozofia, w sercu pojawia się sztuka i poezja, ale nie religia. Religia pojawia się w najgłębszej warstwie, w samym twoim centrum, którym nie jest nawet serce.”

Dam wam to… co nie weszło do serca człowieka.

To, co jest daleko poza… Nie można tego uchwycić, zobaczyć ani
usłyszeć, nie można nawet odczuć. Tutaj Jezus przewyższa nawet mistyków serca.
Sa trzy rodzaje mistykow. Pierwsi to mistycy głowy, mówią językiem teologii, filozofii, mają dowody na istnienie Boga. Żaden taki dowód
nie istnieje, albo wszystko jest dowodem. Nie trzeba tego udowadniać, zresztą i tak nie można dowieść istnienia Boga, bo o wszystkie
dowody można się spierać i wszystkie można obalić.
Drudzy to mistycy serca, mówią o miłości, boskości, Krishnie. Mówią pieśniami, poezją,
są romantyczni. lch poszukiwanie jest głębsze
niż mistyków głowy, ale wciąż niedostatecznie głębokie.
Jezus powiada: ,Dam wam to, co nie weszło nawet do serca…” To, do czego nie dotrze żadna teologia, to, z czego poezja nie zdaje sobie sprawy, podobnie jak logika i miłość.

Witamy! Zachęcamy do dzielenia się swoimi przemyśleniami i opiniami. Prosimy o szacunek dla innych uczestników dyskusji.