Rzekł Jezus:
Miasto zbudowane na wysokiej górze jest umocnione. Nie może upaść, ani nie będzie się mogło ukryć.
Rzeki Jezus:
To, co słyszycie jednym uchem i drugim uchem, głoście na dachach waszych. Nikt bowiem nie zapala lampy i nie stawia jej pod korcem, ani nie stawia jej w miejscu ukrytym, lecz zwykle stawia ją na świeczniku, aby każdy wchodzący i wychodzący widział jej światło.
Rzekł Jezus:
Jeśli ślepiec prowadzi ślepego, zazwyczaj obaj wpadają do dołu.
Jezus porusza wiele spraw. Pierwsza: Miasto zbudowane na wysokiej górze…
Tu zawsze budujesz coś w dolinie. „Dolina” symbolizuje ciemną noc, „wysoka góra” oznacza więcej świadomości, uważności. Im bardziej jesteś uważny, tym wyżej jesteś. Gdy stajesz się doskonale uważny, docierasz na Everest. Dlatego hindusi mówią, że domem Shivy jest Gourishankar, najwyższy szczyt górski. Shiva jest najwyższą świadomością, nie jest osobą, oznacza doskonałą świadomość. Doskonała świadomość mieszka na Gourishankar.
Gdy jesteś nieświadomy, wpadasz w ciemną dolinę. Twoja noc, pogrążenie we śnie, jest doliną. Gdy jesteś świadomy, zaczynasz zmierzać ku wysokościom. Gdy jesteś zupełnie nieświadomy, jesteś na najniższym szczeblu drabiny. Ten najniższy poziom jest właściwy dla skał, bo skały są całkowicie nieświadome. Nie są martwe, są żywe, rozwijają się, są młode, potem starzeją się i umierają. Skały przechodzą przez te same fazy, co ty, ale nie są świadome, znajdują się na najniższym szczeblu drabiny. Chwilami przypominasz skałę. Czym różnisz się od skały, gdy jesteś w głębokim śnie? Czym różnisz się od ziemi, gdy nie ma ani jednego promienia świadomości?
Gdy zasypiasz, wpadasz w dolinę. „Grzesznik” oznacza tego, kto stale żyje we śnie, „święty” oznacza tego, kto nie jest we śnie nawet wtedy, gdy śpi. Krishna powiedział do Arjuny: „Gdy wszyscy śpią, jogin jest przebudzony, czujny.” Totalność jogina nigdy nie zasypia. Stan bycia świadkiem jest zawsze, jogin jest świadkiem własnego spania. Gdy zapadasz w sen, zmierzasz ku dołowi, gdy jesteś świadomy, wznosisz się. Gdy nic w tobie nie śpi, a żadna część ciebie nie jest nieświadoma i całe twoje istnienie jest wypełnione światłem, osiągasz najwyższy szczyt. To mamy na myśli mówiąc o Buddzie, Chrystusie – brak nieświadomości, najwyższy szczyt. Stąd symboliczne znaczenie słów: Miasto zbudowane na wysokiej górze.
Ty budujesz swoje miasta i domy w dolinie, a zwykły sen to dla ciebie za mało, dlatego szukasz narkotyków i hipnozy, które pomogą ci zapaść w jeszcze głębszy sen. Chcesz stać się bardziej nieświadomy, bo świadomość jest bólem, cierpieniem. Dlaczego świadomość jest cierpieniem? Budda i Jezus mówią, że to największa błogość. Dlaczego dla ciebie świadomość jest tak bolesna? Dlaczego chcesz o wszystkim zapomnieć?
Świadomość sprawia ból, gdy świadomy jest tylko jeden procent ciebie. Jeśli 99% procent ciebie pozostaje nieświadome, ten jeden procent cierpi, bo widzi całe to szaleństwo. Wtedy ten jeden procent świadomości szuka alkoholu, narkotyków, LSD, marihuany, seksu, muzyki, mantry – by stworzyć sobie autohipnozę. Dzięki temu może się cofnąć, znów stać się częścią całości. Wtedy nie jesteś zmartwiony, bo nie ma nikogo, kogo należałoby poznać, nie ma nikogo, kto miałby być uważny i świadomy – nie ma więc problemu. Nazywa się to strusią logiką. Gdy struś dostrzega zagrożenie, chowa głowę w piasek. Przestaje cokolwiek widzieć i myśli: „Skoro nie widzę wroga, nie ma go.” Struś to doskonały ateista, bo ateiści zachowują się dokładnie tak samo. Mówią: „Skoro nie widzimy Boga, jak może istnieć? Coś istnieje tylko wtedy, gdy można to zobaczyć.” Jakby egzystencja zależała od twojego widzenia…
Struś chowa głowę w piasek, zamyka oczy i przestaje się bać, bo przestaje widzieć wroga. Ale wróg nie wierzy w tę logikę. Postępując według niej, sam wpadasz wrogowi w ręce, sam doprowadzasz do tego, że stajesz się ofiarą. Mogłeś uciec, ale teraz jest to niemożliwe, bo myślisz, że wroga nie ma. Myśląc, że wróg zniknął, przez chwilę jesteś szczęśliwy, ale wróg wciąż istnieje. Tak odczuwasz chwilowe szczęście, gdy stajesz się nieświadomy dzięki narkotykom. Nie ma żadnych problemów, wszyscy wrogowie znikają. Nie odczuwasz niepokoju, bo do tego potrzeba uważności, świadomości.
Gdy sto procent twojego istnienia staje się świadome, pojawia się blogość, bo znika konflikt – Budda ma rację. Ty też masz rację, bo twoje doświadczenie mówi, że im bardziej jesteś świadomy, tym bardziej odczuwasz problemy wokół siebie. Lepiej pozostać w długim śnie, który trwa przez całe życie. To dlatego budujemy nasze miasta w dolinach, a nie na górskich szczytach.
Pewien chiński mistrz miał amerykańskiego ucznia. Gdy uczeń odchodził, mistrz dał mu drewnianą rzeźbioną skrzynkę i rzekł:
– Daję ci ją jako prezent, ale jest pewien warunek, który zawsze musi być spełniony. Pamiętaj o tym, gdy podarujesz tę skrzynkę komuś innemu. Obiecaj mi, ja dotrzymałem obietnicy. Ta rzecz nie jest niczym nowym, jest bardzo stara, bardzo wiekowa, a ów warunek spelniło już wiele pokoleń.
Skrzynka była tak piękna i tak cenna, że uczeń odparł:
– Obiecuję. Bez względu na to, jaki jest ten warunek…
– Mistrz powiedział: – Postaw tę skrzynkę w swoim domu, zwracając ją przodem na wschód. To bardzo stara tradycja, dlatego uszanuj ją.
– Warunek ten jest prosty, spełnię go – odparł uczeń.
Kiedy jednak postawił skrzynkę zgodnie z wymogiem, pojawił się problem, bo salon zaczął wyglądać absurdalnie. Aby skrzynka pasowała do tego miejsca i harmonizowała z nim, uczeń musiał zmienić cały jego wystrój.
Wtedy dom zaczął wyglądać absurdalnie, uczeń musiał więc zmienić cały dom. Potem ogród stał się absurdem. Uczeń opadł z sił. Napisał do mistrza: „Ta skrzynka jest niebezpieczna! Będę musiał zmienić cały świat, bo jeśli teraz zmienię swój ogród, zaraz przyjdzie kolej na sąsiedztwo…” Był bardzo wrażliwym człowiekiem, dlatego tak odczuł to wszystko.
Stoisz pod drzewem, patrzysz na wschód i niczego nie widzisz. Siedzący na wierzchołku drzewa mówi: „Nadjeżdża wóz.” Odpowiadasz mu, że nie ma żadnego wozu: „Nic nie widzę. Skoro ja go nie widzę, jak może istnieć?” Dla ciebie wóz jest w przyszłości, dla siedzącego na wierzchołku drzewa, wóz jest teraźniejszością. Nie myśl, że teraźniejszość oznacza dla wszystkich to samo. Twoja teraźniejszość dotyczy ciebie, dla mnie może nie być teraźniejszością. Moja teraźniejszość odnosi się do mnie, dla ciebie może nie być teraźniejszością. Zależy to od poziomu świadomości.
Dla Buddy wszystko jest teraźniejszością, gdyż nie ma przyszłości, jego widzenie jest totalne. Dla Jezusa wszystko jest teraźniejszością, widzi wszystko, dlatego przeszłość ani przyszłość nie istnieją dla niego. Z najwyższego szczytu świadomości widoczna jest całość, nic nie jest przeszłością ani przyszłością, wszystko jest tu i teraz.
Jezus mówi: „Jestem życiem, wielkim życiem, pójdź za mną.” Pójście za Jezusem jest bardzo trudne, gdyż tak wiele zainwestowałeś w dolinę, w mroczne strony życia, tak bardzo boisz się być żywym. Robisz naprawdę wiele, by nie być za bardzo żywym, wiedziesz życie na minimum. Zachowujesz się jak robot, wszystko zamieniasz w mechaniczność, byś nie musiał się tym przejmować i w tym żyć.
Wojny i przemoc będą istnieć, ludzie będą zabijać. Mnóstwo pracy wkłada się w tworzenie środków umożliwiających zbiorowe samobójstwo. Właśnie to wynaleziono – to bomba wodorowa. Dlaczego naukowcy ciągle poświęcają całe swe życie na tworzenie narzędzi niszczenia? Ponieważ to jest najgłębsze pragnienie człowieka: chce umrzeć. Nie jest to świadome pragnienie, bo zacząłbyś przemieniać siebie. Wiele razy mówisz: „Lepiej, żebym się nie urodził!”
Filon, grecki filozof, powiedział: „Pierwszym błogosławieństwem jest nieurodzenie się, drugim jest jak najszybsza śmierć.” Według niego, są to jedyne błogosławieństwa. Pierwszym jest nieurodzenie się, ale nikt nie miał tyle szczęścia, każdy już się urodził. Dostępne jest tylko to drugie, jak najszybsza śmierć. Filon dożył 97 lat. Pewnego razu ktoś zapytał go, dlaczego nie popełnił samobójstwa. Filon odparł:
„Jakoś znoszę życie, by nauczać innych, by uświadamiać im, że śmierć jest jedynym rozwiązaniem.”
Thomasa Edisona zaproszono kiedyś na kolację. Poszedł, choć był małomówny i nie czuł się dobrze w towarzystwie. Na co dzień pracował samotnie w laboratorium, był naukowcem, człowiekiem kontemplacji, a obecność innych zawsze mu przeszkadzała. Na przyjęciu było wiele osób, których pochłonęło jedzenie, rozmowy, plotki. Edison pomyślał, że to dobry moment, by uciec. Zaczął rozglądać się za drzwiami. Natknął się na gospodarza. Gospodarz zapytał go, nad czym pracuje. Edison odparł: „Nad wyjściem!”
Każdy pracuje nad wyjściem. Uświadom to sobie!
Dlaczego nie potrafisz cieszyć się życiem, które jest darem? Nie wypracowałeś go, dlatego mówię, że życie jest łaską. Dała ci je egzystencja, Bóg. Życie to dar, czysty dar, nie zrobiłeś nic, by je osiągnąć. Dlaczego nie potrafisz być błogi, wdzięczny i radosny? Powinieneś radować się życiem, iść przez nie tańcząc. W czym tkwi problem? W tym, że potrzeba większej uważności, by cieszyć się błogością. By odczuwać cierpienie, nie musisz być uważny. By cierpieć, potrzeba więcej ciemności, mniej świadomości, potrzeba nocy, nie dnia. Aby cieszyć się błogością, potrzebna jest większa uważność.
Jeśli widzisz świętego, który jest smutny, na pewno nie jest on prawdziwym świętym, ponieważ uważność daje błogość. Uważność wywołałaby głęboki śmiech w całym jego istnieniu, sprawiłaby, że stałby się podobny do dziecka. Goniłby motyle, cieszyłby się prostym jedzeniem, radowałby się zwykłymi życiowymi sprawami tak bardzo, że wszystko traktowałby jako dar. Wszystko uznawałby za łaskę bożą, odczuwałby wdzięczność w każdej chwili, byłby wdzięczny nawet za to, że oddycha. Cieszyłby się nawet zwykłym oddychaniem, które jest tak błogie. Jeśli widzisz świętego, który jest smutny, na pewno coś jest nie w porządku. Ktoś taki wciąż żyje w dolinie, nie dotarł na szczyt. W przeciwnym razie emanowałby blaskiem, jasnością, byłby radosny jak dziecko, nie byłby zmartwiony czy przepełniony lękiem, byłby umocniony swoją świadomością.
Miasto zbudowane na wysokiej górze jest umocnione.
Nie może upaść, ani nie będzie się mogło ukryć. Ty również nie zdołasz go ukryć. Miasto zbudowane na szczycie będzie znane, pozostanie znane na wieki, w żaden sposób nie można go ukryć. Jak ukryjesz Buddę? Niemożliwe. Jak ukryjesz Jezusa? Niemożliwe. Są czymś tak potężnym, a ich istnienie jest tak przenikliwe, że ich wpływ na świat nie ustanie.
Możesz ukrzyżować Jezusa, ale nie możesz go nie zauważyć. Ci, którzy go ukrzyżowali, wciąż za to cierpią. Zabito tylko jednego człowieka, zwykłego syna cieśli, nikogo ważnego. Żydzi musieli tak myśleć, bo nikt się tym nie przejmował. Jeśli zabijesz syna cieśli i zrobisz to zgodnie z prawem, nie ma problemu. Żydzi cierpią z powodu tego ukrzyżowania już 2000 lat, pokolenie po pokoleniu. Są ciągle krzyżowani, tylko za tego jednego człowieka. Wygląda to nielogicznie, Żydzi wciąż mówią, że nic nie zrobili. W pewnym sensie mają rację, bo ludzie, którzy ukrzyżowali Jezusa, umarli dawno temu. Ktoś taki, jak Jezus, istnieje ponad czasem. Ukrzyżowanie Jezusa jest czymś wiecznym. Nie jest przeszłością, bo ktoś taki nigdy nie staje się przeszłością. Żydzi mogą myśleć: ,,Uczyniliśmy to w przeszłości, ale ludzi, którzy to zrobili, już nie ma. Może należymy to tych, którzy dopuścili się tego czynu, ale nie jesteśmy nimi.” Ukrzyżowanie Jezusa stało się jednak faktem wieczności. Nie można zepchnąć go tylko w przeszłość, wciąż będzie żywą raną w sercu. Żydzi cierpieli i wydaje się, że cierpieli zbyt wiele, bo w ciągu tych 2000 lat zabito ich miliony, tylko za jednego człowieka. Miliony osób za jednego człowieka? Wygląda to niesprawiedliwie. Wydaje się to niesprawiedliwe, ponieważ nie znasz tego człowieka. Jest on wart więcej niż miliony ludzi. W dniu, w którym Żydzi ukrzyżowali tego syna cieśli, zaigrali z potężnym ogniem. Potem starali się to ukryć, ale jest to niemożliwe. Próbowali to ukryć, nie ma żadnych żydowskich zapisów o ukrzyżowaniu Jezusa. Istnieją zapisy chrześcijańskie, ale Żydzi nie odnotowali faktu, że Jezusa ukrzyżowano. Cierpieli, bo próbowali zamknąć oczy na słońce. A samym źródłem ich niedoli jest to, że to oni wydali na świat Jezusa. Jezus był Żydem i pozostał nim do końca, nigdy nie był chrześcijaninem.
Żydzi czekali na tego człowieka wiele tysiącleci. W przeszłości ich prorocy mówili: „Pojawi się człowiek, który was wyzwoli, wkrótce przyjdzie ten, kto będzie waszym zbawieniem.” Ich prorocy głosili to na dachach przez tysiące lat, Żydzi czekali i czekali. Modlili się, czekali, a ironia polega na tym, że gdy ów człowiek pojawił się, odrzucili go. Gdy przyszedł i zapukał do ich drzwi, powiedzieli: „Nie, to nie ty jesteś tym obiecanym.” Dlaczego? Umysłowi łatwo jest czekać, bo wtedy może wciąż mieć nadzieję, może pragnąć, śnić. Gdy Bóg zapuka do twych drzwi, ty też go nie przyjmiesz, nawet jeśli się modliłeś. Co jest problemem, gdy Bóg puka do twoich drzwi? Dlaczego go odtrącasz? Dlatego, że w domu może być tylko jeden z was. Kiedy Bóg puka do twoich drzwi, ty musisz zniknąć – oto problem. Czekając, istniejesz, istnieje twoje ego. Żydzi zachowywali się bardzo egoistycznie, mówiąc o obiecanym człowieku, który narodzi się wśród nich. Uznawali siebie za wybranych przez Boga, mówili, że syn boży narodzi się w żydowskiej rodzinie. Dzięki temu ich ego czuło się bardzo dobrze. Gdy jednak ten wybrany człowiek przyszedł, zapukał do drzwi i rzekł: „Pojawiłem się, by wypełnić obietnicę”, Żydzi stwierdzili: „Nie, to nie ty jesteś wybrańcem, jeśli będziesz próbował głosić, że nim jesteś, zabijemy cię.” Co było problemem? Problemem jest człowiek. Jeśli jest Jezus, ty musisz zniknąć, musisz zniknąć w nim, musisz powierzyć się. Ego czuło się dobrze, myśląc, że ten obiecany człowiek przyjdzie do nas, do narodu wybranego. Gdy ów człowiek się pojawił, bardzo trudno było go przyjąć. Żydzi zabili Jezusa, ale nigdy o tym nie napisali. Chcieli zapomnieć o tym, by znów mieć nadzieję – i wciąż ją mają. Żydzi w dalszym cią. gu żywią nadzieję, że pojawi się ten obiecany człowiek. Jeśli przyjdzie ponownie, znowu go ukrzyżują… Nie przyjdzie, bo na pewno wyciągnął wnioski ze swojego doświadczenia. Żydzi wiele cierpieli, a powodem ich cierpienia było to, że próbowali zignorować miasto zbudowane na szczycie góry. Żydzi starali się ukryć miasto zbudowane na szczycie góry, usiłowali zakryć słońce, ukryć prawdę. Ukrzyżowali prawdę. Prawdy nie można ukrzyżować, nie można jej zabić, jest wieczna, nieśmiertelna. Żydzi wciąż nie uświadomili sobie powodu swojego cierpienia. Poczucie winy… w głębi siebie stale czują się winni. Nie znajdziesz Żyda bez poczucia winy. Poczucie winy podąża za nimi, jak cień. Ich wina polega na tym, że gdy pojawił się ów obiecany człowiek, odrzucili go. W głębi siebie Żydzi wiedzą, że popełnili największy grzech, nie przyjęli Boga, gdy zapukał do ich drzwi. Bóg nie spełni twoich oczekiwań. Gdy przychodzi, zawsze jest kimś obcym. Gdyby spełnił twoje oczekiwania, przestałby być Bogiem. Bóg zawsze jest nieznajomym pukającym do drzwi znanego. Nie może pojawić się w formie znanej, to niemożliwe, zawsze jest nieznany, tajemniczy. Chciałbyś, by Bóg pojawił się zgodnie z pewną formułą. Bóg nie stosuje się do żadnych reguł, nie jest martwy, tylko martwa materia stosuje się do reguł. Życie istnieje jako tajemnica.
Jezusowie i Buddowie tworzą napięcie, bo wyrywają cię z doliny, budzą ze snu i mówią: „Rusz się, nie zostań w miejscu.” Jezus mówi: „Ten świat to tylko most. Rusz się, to nie jest miejsce na budowę domu. Przejdź przez ten most, nie zatrzymuj się. Nikt nie wznosi domu na moście.” Ten świat to tylko most, ty wzniosłeś na nim swój dom. Wolałbyś nie wiedzieć, że to tylko most, bo co stanie się z twym trudem, wysiłkiem i pracą, co stanie się z całym twoim życiem, które poświęciłeś na budowę tego domu? A tu przychodzi ktoś, jakiś włóczęga, który mówi: „Co robisz? To tylko most!” Lepiej nie patrzeć w dół, na płynącą pod nim rzekę. Dlaczego ten świat jest mostem? W każdym słowie Jezusa albo ludzi mu podobnych kryje się głębokie znaczenie. Ten świat jest mostem, ponieważ znajduje się na rzece, a rzeka jest czymś chwilowym. Czas jest po prostu chwilową rzeką, wciąż płynie. Heraklit powiedział, że nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, bo gdy wejdziesz do rzeki ponownie, nie będzie tą samą rzeką, będzie w niej płynąć inna woda. Tobie wydaje się, że rzeka wciąż jest ta sama, ale nie ma czegoś takiego, jak ta sama, niezmienna rzeka. Rzeka oznacza zmianę, wciąż się porusza, wciąż płynie. Dlaczego Jezus nazywa ten świat mostem? Dlatego, że zbudowałeś ten świat na chwilowym, na czasie, na rzece czasu. Zostaw ten most. To nieodpowiednie miejsce na budowę domu. Jeśli ktoś mówi coś takiego, a ty od 50 lat budujesz dom, który jest prawie gotowy… Ten dom zawsze jest prawie gotowy, nigdy nie jest ukończony. Nie może być, nie leży to w jego naturze. Twój dom jest niemal gotowy, właśnie postanowiłeś odpocząć od całego wysiłku, napięcia związanego z jego budową, a tu nagle pojawia się ktoś, kto mówi: „Ten dom stoi na rzece.” Zamiast mu uwierzyć i spojrzeć w dół, wolisz powiedzieć: ,,Odejdź, jesteś głupcem.” Jeśli ten człowiek będzie upierał się przy swoim, jak Jezus uparcie powtarzał niektóre ze swoich słów, wpadniesz w złość. Dlatego ukrzyżowano Jezusa – tworzył zbyt wiele problemów.
Sokratesa otruto, bo jego obecnosć była uciążliwa dla całych Aten. Zaczepiał ludzi wszędzie i zadawał im niewygodne pytania, niszcząc ich wugodne kłamstwa. Stał się wielkim utrapieniem. Budda zawsze jest utrapieniem w dolinie. Sokrates wywoływał wiele cierpienia, niepokoju. Ludzie nie mogli spać, nie mogli spokojnie pracować, bo on budzi w nich wątpliwości. Mówił: „Co robicie? To jest rzeka, to most. Budujecie swój dom tutaj, na tym targowisku? Poszukujcie wiecznego, poszukujcie prawdy!” Sokrates stał się tak uciążliwy, że ludzie musieli go otruć. W dolinie zawsze tak się dzieje. Jeśli w mieście ślepców pojawi się człowiek, który ma oczy, ślepcy go zabiją. Jeśli są życzliwi, zajmą się tylko jego oczami. Na pewno coś zrobią, bo ślepcami uczyniło ich samo pojawienie się tego człowieka. Wcześniej byli przekonani, że nie sa ślepi, nigdy o tym nie wiedzieli, a ten człowiek przychodzi i mówi: „Jesteście ślepi, jesteście obłakani!” Uświadamia im to, czego nie chcą być świadomi, budzi w nich niepokój. Jezus mówi swoim uczniom: „To, co usłyszycie, głoście na dachach.” Dlaczego na dachach? Dlatego, że ludzie są niemal głusi, nie słyszą, nie chcą słyszeć. Nawet, gdy słuchają, nie słyszą, są gdzieś indziej. Nawet wtedy, gdy kiwają głowami, są po prostu znudzeni. Mogą tolerować, ale nigdy nie cieszą się prawdą. Prawda zawsze będzie dla ciebie niewygodna, musi tak być, bo żyjesz w dolinie kłamstw.
Gdy umarł Mułła Nasruddin, dwóch jego uczniów popełniło samobójstwo. Cóż mieli robić bez mistrza? W trójkę zapukali do drzwi tamtego świata, do pięknej bramy. Nasruddin powiedział:
– Patrzcie, to wam obiecałem, a ja zawsze dotrzymuję obietnicy. Dotarliśmy do nieba!
Przewodnik zaprowadził ich do pięknego pałacu i rzekł:
– Teraz zamieszkacie tu na wieki. Jeśli czegoś będziecie potrzebować, powiedzcie, zapewnię wam to natychmiast.
– Ha? Obiecałem, dotrzymałem obietnicy? – rzekł Nasruddin.
Przez siedem dni żyli w zachwycie, ich życzenia spełniano natychmiast, o cokolwiek prosili. Wszystkie pragnienia milionów żywotów zostały spełnione w ciągu tygodnia, bo nie musieli wkładać w to żadnego wysiłku, nie wymagało to czasu.
Siódmego dnia poczuli się bardzo sfrustrowani, bo jeśli osiągasz coś zbyt łatwo, nie potrafisz się tym cieszyć. Jeśli dostajesz to praktycznie natychmiast, wtedy nie ma przerwy między pragnieniem i spełnieniem, dlatego zaczynasz mieć tego dosyć. Dlatego ludzie bogaci są tak znudzeni. Biedak może mieć trochę tańca w swoim życiu, ale nie bogacz. Przyjrzyj się królom, są martwi, wszystkim znudzeni, bo wszystko mają na wyciągnięcie ręki. Dostępność jest wielkim problemem, większym niż ubóstwo, większym niż niedostatek.
Siódmego dnia Mułła i jego dwaj uczniowie poczuli znudzenie, bo już nacieszyli się najpiękniejszymi kobietami, najdroższym winem, najlepszym jedzeniem, najkosztowniejszymi ubraniami. Żyli jak królowie, ale co robić dalej?
Po tygodniu Mułła zwrócił się do przewodnika:
– Chcielibyśmy rzucić okiem na świat. Chcielibyśmy otworzyć okno, by zobaczyć, co dzieje się na ziemi.
– Po co? – zdziwił się przewodnik.
– Żeby odzyskać nasze zainteresowanie, by powróciło nasze pragnienie – odparł Mułła.
Przewodnik otworzył okno. Multa i jego uczniowie spojrzeli na ludzi na ziemi, na nas, walczących całe życie, osiągających niewiele. Ten kontrast sprawił, że Mulła i uczniowie odzyskali głód.
Znowu cieszyli się kolejnymi siedmioma dniami, ale znowu dopadło ich znudzenie. To samo lekarstwo już by nie zadziałało, samo spojrzenie na świat nie byłoby zbyt pomocne, uodpornili się. Dlatego Mułła powiedział do przewodnika:
– Mamy inne niedorzeczne życzenie. Chcemy, byś otworzył drzwi do piekła, chcemy zobaczyć piekło i odzyskać apetyt. Ale zaczęliśmy się bać, bo co wymyślimy kolejnym razem?
– A jak myślicie, gdzie jesteście? – zaśmiał się przewodnik.