
🌌Fabuła
– Akcja toczy się w magicznym świecie Światyła, gdzie mrok i światło są w ciągłym konflikcie.
– Główni bohaterowie, Aethon (ucieleśnienie ciemności) i Lunaria (uosobienie światła), spotykają się w tajemniczym lesie.
– Ich rodzice – przywódcy dwóch światów – zostali porwani przez mroczne siły.
– Młodzi bohaterowie wyruszają na misję odnalezienia Dwuświatowego Serca, starożytnego artefaktu zdolnego zjednoczyć światy lub je zniszczyć.
🔮 Motywy i symbole
– Symbol gwiazdy z siedmioma promieniami i napis „Światyło i Ciemność” wskazuje na konieczność współpracy między bohaterami.
– Lunaria używa magicznego kamienia, daru od matki, by odszyfrować pradawny napis.
– Przesłanie: tylko połączenie światła i ciemności może odblokować drogę do artefaktu.
⚔️ Konflikt i napięcie
– Bohaterowie napotykają tajemniczą postać, która próbuje ich powstrzymać.
– Dochodzi do konfrontacji, a las reaguje na ich obecność, podkreślając magiczną atmosferę.
💞 Relacja między bohaterami
– Między Aethonem a Lunarią rodzi się zaufanie i uczucie.
– Ich więź staje się równie ważna jak misja – wspólna podróż zbliża ich emocjonalnie

W sercu Światyła, gdzie mrok i światło splatały się w nieustannej walce, dwoje młodych bohaterów spotkało się w tajemniczym lesie. Ich rodzice – przywódcy dwóch odrębnych światów – postanowili przekazać im sekret Dwuświatowego Serca: starożytnego artefaktu o niezwykłej mocy. Artefakt ten mógł zjednoczyć oba światy w harmonii albo doprowadzić do ich całkowitego zniszczenia.Mężczyzna, Aethon, miał ciemne, długie włosy, które zdawały się stapiać z mrokiem otaczającego lasu. Jego oczy były głębokie i nieprzeniknione, jakby skrywały sekrety starsze niż sam czas. Każdy jego ruch wydawał się przemyślany, jakby był częścią większego planu. Był ucieleśnieniem ciemności, która od wieków spowijała Światyło.Dziewczyna, Lunaria, była jego przeciwieństwem. Jej dwa długie warkocze lśniły srebrzystym blaskiem, a obecność przypominała błyskawicę rozdzierającą nocne niebo. W jej oczach migotały iskry – mieszanka odwagi i niepokoju, która zdradzała jej determinację. Każdy krok Lunarii niósł ze sobą energię światła, gotowego rozproszyć mrok.Spotkali się w samym sercu lasu – miejscu owianym legendami. Według pradawnych opowieści to właśnie tutaj ukryto klucz do zrozumienia Dwuświatowego Serca. Cisza była niemal namacalna; jedynym dźwiękiem było delikatne szelestanie liści pod ich stopami. Powietrze zdawało się ciężkie od napięcia i magii.Ich rodzice zostali porwani przez tajemnicze siły – istoty czerpiące moc z samego mroku. Aethon i Lunaria wiedzieli, że jedyną nadzieją na ich ocalenie było odnalezienie artefaktu i odkrycie jego tajemnicy. Jednak każdy z nich miał swoje obawy.– Myślisz, że to prawda? – zapytała Lunaria, przerywając ciszę. Jej głos brzmiał pewnie, ale w oczach krył się cień wątpliwości. – Że Dwuświatowe Serce naprawdę istnieje?Aethon spojrzał na nią spod zmarszczonych brwi. Jego głos był niski i spokojny, jakby każde słowo ważył na złotej wadze.– Jeśli to tylko legenda, dlaczego ktoś porwał naszych rodziców? Dlaczego las nas tutaj prowadzi? – Jego spojrzenie przeszywało ją na wskroś. – To coś więcej niż mit.
Lunaria skinęła głową, choć jej serce ściskał strach. Wiedziała jednak jedno: nie mogła zawrócić. Nie teraz.Przed nimi rozciągała się ścieżka prowadząca głębiej w las – tam, gdzie drzewa były tak gęste, że nawet światło księżyca nie mogło się przez nie przebić. Każdy krok wydawał się wyzwaniem; każdy szelest liści przypominał ostrzeżenie.Aethon zatrzymał się nagle i uniósł rękę w geście ciszy. Lunaria zamarła obok niego.– Coś tu jest – wyszeptał ledwie słyszalnie.Z ciemności przed nimi wyłoniła się postać – wysoka i smukła, spowita płaszczem utkanym z cieni. Jej oczy lśniły czerwienią, a głos przypominał szmer wiatru wśród martwych drzew.– Szukacie Dwuświatowego Serca – powiedziała postać z lekkim uśmiechem na ustach. – Ale czy wiecie, co naprawdę oznacza jego moc?
– Szukacie Dwuświatowego Serca – powiedziała postać z lekkim uśmiechem na ustach. – Ale czy wiecie, co naprawdę oznacza jego moc?– Nazywam się Aethon – powiedział, wyciągając rękę w geście przyjaźni.– Jestem Lunaria – odparła, uśmiechając się lekko, choć w jej głosie wyczuwało się nutę niepewności. – Przybyłam, by szukać odpowiedzi na zagadki dotyczące Dwuświatowego Serca i uratować moich rodziców, którzy zostali porwani przez nieznaną siłę.Aethon skinął głową, a jego ciemne oczy błysnęły determinacją. – Ja również. Musimy znaleźć sposób, by połączyć nasze siły i odkryć, co się stało. Może w tym lesie jest ukryte wejście lub ślad, który poprowadzi nas do naszych rodziców.Lunaria spojrzała w głąb lasu, gdzie stare drzewa zdawały się szeptać tajemnice. – Idziemy w stronę tego starego drzewa – powiedziała, wskazując na potężny dąb o poskręcanych gałęziach. – Mam wrażenie, że tam jest coś ciekawego.Aethon skinął głową, a jego uśmiech stał się bardziej pewny. – Zrozumiałem. Będę ostrożny, ale nie mogę się doczekać, aż odkryjemy sekret tych drzew.Gdy podeszli bliżej, Lunaria dostrzegła coś na korze. – Czy widzisz ten symbol? – zapytała, wskazując na wyrytą w drewnie gwiazdę z siedmioma promieniami. Wokół niej widniał napis: „Światyło i Ciemność”.Aethon pochylił się, by przyjrzeć się znakowi. – To znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze – powiedział, a jego głos brzmiał pełen nadziei. – Musimy teraz odszyfrować ten napis, aby wiedzieć, co robić dalej.
Lunaria zamyśliła się na chwilę, a potem jej oczy rozbłysły pomysłem. – Mam sposób. Może to trochę nietypowe, ale myślę, że to zadziała. Potrzebujemy specjalnego kamienia, który jest w stanie odczytać starożytne napisy. Mam taki kamień przy sobie.Wyciągnęła z kieszeni mały, błyszczący kamień o niebieskawym odcieniu. Aethon spojrzał na niego z zaciekawieniem. – Skąd go masz? – zapytał.– To dar od mojej matki – odparła Lunaria, a w jej głosie zabrzmiała nuta nostalgii. – Powiedziała mi, że może się przydać, gdy przyjdzie czas na odkrywanie tajemnic. Nigdy nie sądziłam, że użyję go tak szybko.Aethon skinął głową, a jego spojrzenie stało się poważne. – Więc spróbujmy. Może to nasz klucz do rozwiązania zagadki.
Lunaria przyłożyła kamień do symbolu na korze drzewa. Kamień zaczął delikatnie migotać, a napis wokół gwiazdy zaczął się rozjaśniać, jakby litery ożywały pod wpływem jego mocy. Powoli, słowo po słowie, napis stał się czytelny.„Światyło i Ciemność są dwiema stronami tej samej monety. Tylko razem mogą odblokować drogę do Dwuświatowego Serca.”Aethon i Lunaria wymienili spojrzenia, czując, jak ich serca biją szybciej. – To znaczy, że musimy działać razem – powiedziała Lunaria, a jej głos był pełen determinacji. – Nasze światy, nasze moce… muszą się połączyć, abyśmy mogli iść dalej.Aethon skinął głową, a jego uśmiech stał się bardziej stanowczy. – Więc zaczynajmy. Razem odnajdziemy Dwuświatowe Serce i uratujemy naszych rodziców.Ruszyli dalej w głąb lasu, ich kroki prowadzone przez tajemniczy symbol i słowa, które stały się ich przewodnikiem. Las zdawał się reagować na ich obecność – drzewa szeptały, a wiatr niósł echa dawnych opowieści. Byli gotowi na to, co miało nadejść, wiedząc, że ich przeznaczenie jest ze sobą nierozerwalnie splecione.
Nagle, tuż za nimi, rozległ się cichy szelest. Aethon i Lunaria odwrócili się gwałtownie, gotowi do walki. Zza drzew wyłoniła się znajoma postać – tajemnicza istota spowita w cieniach.– Nie tak szybko – wyszeptała postać, a jej czerwone oczy błysnęły w ciemności. – Myślicie, że tak łatwo odnajdziecie Dwuświatowe Serce?
Lunaria zmarszczyła brwi, czując, jak narasta w niej gniew. – Kim jesteś i czego od nas chcesz?
Postać zaśmiała się cicho, a jej głos odbił się echem wśród drzew. – Kim jestem, to nieważne. Ważne jest to, że wiem, czego szukacie. I nie pozwolę wam tego zdobyć.Aethon spojrzał na Lunarię, a w jego oczach malowała się determinacja. – Nie mamy czasu na pogaduszki. Musimy ją powstrzymać.Ruszyli jednocześnie, gotowi stawić czoła tajemniczemu przeciwnikowi. Las zadrżał, gdy ich moce się spotkały, a walka o Dwuświatowe Serce właśnie się rozpoczęła.
Tej samej nocy, gdy Aethon spał niespokojnie, Lunaria poczuła na sobie czyjś wzrok. Mimo ciemności, wiedziała, że ktoś ją obserwuje. Cień na skraju jej widzenia zdawał się przybierać znajomy kształt. Znała tę sylwetkę, ten subtelny zapach starej ziemi i wilgotnego mchu. Strach i ciekawość walczyły w niej ze sobą, gdy usłyszała cichy szept, który zdawał się dochodzić zewsząd: „Twoje przeznaczenie jest bliżej, niż myślisz.” Zanim zdążyła zareagować, cień rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając ją samą z narastającym niepokojem.
Noc zapadła głęboko nad Światyłem. Aethon i Lunaria siedzieli przy ognisku, które rzucało tańczące cienie na ich twarze. Po dniu pełnym niebezpieczeństw i odkryć, oboje czuli zmęczenie, ale i dziwne połączenie.– Nigdy nie myślałam, że komukolwiek zaufam tak szybko – powiedziała Lunaria, patrząc w ogień.Aethon spojrzał na nią. W świetle płomieni jej oczy wydawały się jeszcze bardziej błyszczące.– Ja też nie. Ale coś w tobie sprawia, że czuję, że mogę być sobą.Zapadła cisza, którą przerywał jedynie trzask palącego się drewna. Aethon wyciągnął rękę i dotknął dłoni Lunarii. Ich palce na moment się splotły, a potem szybko rozłączyły, ale to krótkie dotknięcie wywołało w nich obojgu dreszcz.– Pamiętasz, jak znaleźliśmy ten symbol na drzewie? – zapytała Lunaria, próbując zmienić temat.– Jak mógłbym zapomnieć? To był znak, że jesteśmy na dobrej drodze.– Myślisz, że naprawdę możemy uratować naszych rodziców?Aethon skinął głową.– Musimy. Dla nich i dla nas.Spojrzał Lunarii w oczy.– I dla tego, co zaczyna się między nami.
Lunaria zarumieniła się lekko.– Co masz na myśli?Aethon uśmiechnął się delikatnie.– Sama wiesz. Czuję to, ty też to czujesz.Zbliżył się do niej powoli. Lunaria nie cofnęła się. Zamknęła oczy i poczuła na swoich ustach delikatny dotyk jego warg. To był tylko pocałunek, ale w nim zawarte było wszystko, co chcieli sobie powiedzieć.
Rzd.2
Towarzyszył mu uśmiech i spojrzenie pełne empatii, które sprawiły, że Lunaria poczuła się bardziej komfortowo w jego obecności. Jego spokój i ciepło działały jak balsam na jej nerwy, choć wciąż czuła lekkie napięcie, wiedząc, że przed nimi czeka niebezpieczna misja.
– Nazywam się Aethon – powiedział, wyciągając rękę w geście przyjaźni.
– Jestem Lunaria – odparła, uśmiechając się lekko, choć w jej głosie wyczuwało się nutę niepewności. – Przybyłam, by szukać odpowiedzi na zagadki dotyczące Dwuświatowego Serca i uratować moich rodziców, którzy zostali porwani przez nieznaną siłę.
Aethon skinął głową, jego ciemne oczy błysnęły determinacją. – Ja również. Musimy znaleźć sposób, by połączyć nasze siły i odkryć, co się stało. Może w tym lesie jest ukryte wejście lub ślad, który poprowadzi nas do naszych rodziców.
Lunaria spojrzała w głąb lasu, gdzie stare drzewa zdawały się szeptać tajemnice. – Idziemy w stronę tego starego drzewa – powiedziała, wskazując na potężny dąb o poskręcanych gałęziach. – Mam wrażenie, że tam jest coś ciekawego.
Aethon skinął głową, a jego uśmiech stał się bardziej pewny. – Zrozumiałem. Będę ostrożny, ale nie mogę się doczekać, aż odkryjemy sekret tych drzew.
Gdy podeszli bliżej, Lunaria dostrzegła coś na korze. – Czy widzisz ten symbol? – zapytała, wskazując na wyrytą w drewnie gwiazdę z siedmioma promieniami. Wokół niej widniał napis: „Światyło i Ciemność”.
Aethon pochylił się, by przyjrzeć się znakowi. – To znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze – powiedział, a jego głos brzmiał pełen nadziei. – Musimy teraz odszyfrować ten napis, aby wiedzieć, co robić dalej.
Lunaria zamyśliła się na chwilę, a potem jej oczy rozbłysły pomysłem. – Mam sposób. Może to trochę nietypowe, ale myślę, że to zadziała. Potrzebujemy specjalnego kamienia, który jest w stanie odczytać starożytne napisy. Mam taki kamień przy sobie.
Wyciągnęła z kieszeni mały, błyszczący kamień o niebieskawym odcieniu. Aethon spojrzał na niego z zaciekawieniem. – Skąd go masz? – zapytał.
– To dar od mojej matki – odparła Lunaria, a w jej głosie zabrzmiała nuta nostalgii. – Powiedziała mi, że może się przydać, gdy przyjdzie czas na odkrywanie tajemnic. Nigdy nie sądziłam, że użyję go tak szybko.
Aethon skinął głową, a jego spojrzenie stało się poważne. – Więc spróbujmy. Może to nasz klucz do rozwiązania zagadki.
Lunaria przyłożyła kamień do symbolu na korze drzewa. Kamień zaczął delikatnie migotać, a napis wokół gwiazdy zaczął się rozjaśniać, jakby litery ożywały pod wpływem jego mocy. Powoli, słowo po słowie, napis stał się czytelny.
„Światyło i Ciemność są dwiema stronami tej samej monety. Tylko razem mogą odblokować drogę do Dwuświatowego Serca.”
Aethon i Lunaria wymienili spojrzenia, czując, jak ich serca biją szybciej. – To znaczy, że musimy działać razem – powiedziała Lunaria, a jej głos był pełen determinacji. – Nasze światy, nasze moce… muszą się połączyć, abyśmy mogli iść dalej.
Aethon skinął głową, a jego uśmiech stał się bardziej stanowczy. – Więc zaczynajmy. Razem odnajdziemy Dwuświatowe Serce i uratujemy naszych rodziców.
Ruszyli dalej w głąb lasu, ich kroki prowadzone przez tajemniczy symbol i słowa, które stały się ich przewodnikiem. Las zdawał się reagować na ich obecność – drzewa szeptały, a wiatr niósł echa dawnych opowieści. Byli gotowi na to, co miało nadejść, wiedząc, że ich przeznaczenie jest ze sobą nierozerwalnie splecione.
Kamień, który Lunaria trzymała w dłoni, nazywał się Gwiazdą Światła. Pochodził z czasów starożytnych i miał moc odszyfrowywania zakodowanych wiadomości. – To naprawdę niezwykły artefakt – powiedziała, przyglądając się mu z uwagą. – Nie wątpię, że pomoże nam rozwiązać zagadkę tego symbolu.
Aethon skinął głową, a jego oczy błysnęły ciekawością. – Spróbujmy. Połóż go na symbolu i przytrzymaj przez kilka sekund. Może nawiąże kontakt z energią zapisaną w tym miejscu.
Lunaria delikatnie przyłożyła Gwiazdę Światła do wyrytej w korze gwiazdy z siedmioma promieniami. Kamień zaczął migotać, a symbol powoli zmieniał kolor, emanując delikatnym, niebieskawym światłem. – Działa! – szepnęła, obserwując, jak znak zaczyna się otwierać, odsłaniając ukryty kod.
Na korze pojawiły się znaki: litera „A” i cyfra „7”. Pozostały widoczne przez kilka sekund, wystarczająco długo, by oboje mogli je zapamiętać. – To musi być klucz – powiedział Aethon, marszcząc brwi w zamyśleniu. – Może oznaczać początek nowej części naszej podróży. Coś, co doprowadzi nas do odnalezienia naszych rodziców i odkrycia tajemnic Dwuświatowego Serca.
Lunaria spojrzała na niego, a w jej oczach widać było determinację. – Czy masz plan, co powinniśmy teraz zrobić?
Aethon zamyślił się na chwilę, a potem skinął głową. – Tak. Powinniśmy poszukać miejsca, gdzie możemy znaleźć więcej informacji o znaczeniu litery „A” i cyfry „7”. Może w pobliskiej wiosce ktoś wie coś na ten temat.
– Dobrze – odparła Lunaria, choć w jej głosie wyczuwało się nutę niepewności. – Ale czy myślisz, że mieszkańcy będą nam przychylni? Nie wiemy, kogo możemy tam spotkać.
– Nie wiem – przyznał Aethon, wzruszając ramionami. – Ale może warto spróbować ich życzliwości. Przedstawmy się i opowiedzmy im o naszej misji. Może ktoś będzie w stanie nam pomóc.
Lunaria zamyśliła się, a jej wzrok stał się bardziej ostrożny. – Nie wiem… Mam nadzieję, że nie ma tam ukrytych wrogów. Ktoś porwał naszych rodziców, a to oznacza, że i nam może grozić niebezpieczeństwo.
– Nawet jeśli tak jest – odparł Aethon, a jego głos stał się twardszy – musimy być ostrożni i gotowi na każdą ewentualność. Nie możemy się poddać. Naszym celem jest odnalezienie rodziców i odkrycie prawdy.
Lunaria skinęła głową, a jej dłonie mimowolnie sięgnęły po kaptur płaszcza. – Nasunę kaptur, aby nikt mnie nie rozpoznał. Nie zapominaj, że ktoś może nas obserwować. Lepiej nie ryzykować.
– Mądrze – zgodził się Aethon, a jego oczy stały się bardziej czujne. – Ja również będę uważał. Zwrócę uwagę na każdego, kto wyda się podejrzany.
Ruszyli w stronę wioski, która wyłaniała się zza drzew. Domy były niskie, z dachami pokrytymi strzechą, a z kominów unosił się dym, świadczący o tym, że życie toczy się tam swoim rytmem. – Jest późno – zauważył Aethon, spoglądając na zachodzące słońce. – Widzę tylko jedną tawernę. Może powinniśmy tam pójść i zobaczyć, czy ktokolwiek może nam pomóc.
Lunaria skinęła głową, ale jej ruchy były ostrożne, jakby każdy krok mógł być pułapką. – Dobrze, ale pamiętaj, aby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Nie wiemy, kto może nas obserwować.
Gdy weszli do tawerny, ciepłe powietrze i zapach pieczonego mięsa uderzyły ich w nozdrza. Kilka osób siedziało przy stołach, rozmawiając półgłosem, a barman przecierał szklanki, rzucając im od czasu do czasu badawcze spojrzenia. Lunaria i Aethon usiedli w kącie, starając się nie przyciągać uwagi.
– Co teraz? – szepnęła Lunaria, rozglądając się po pomieszczeniu.
– Poczekajmy – odparł Aethon, obserwując ludzi wokół. – Może ktoś zacznie rozmowę. Albo usłyszymy coś przydatnego. Bądźmy cierpliwi.
Ich oczy spotkały się, a w tym spojrzeniu było zarówno zrozumienie, jak i determinacja. Wiedzieli, że przed nimi długa i niebezpieczna droga, ale byli gotowi na wszystko, by odkryć prawdę i uratować swoich rodziców.
Aethon i Lunaria wymienili szybkie spojrzenia, zanim skierowali się w stronę starszego mężczyzny siedzącego samotnie w drugim końcu tawerny. Atmosfera w pomieszczeniu była gęsta od podejrzliwych spojrzeń i szeptów, ale oboje wiedzieli, że muszą działać ostrożnie.
– Nie uważasz, że nie powinniśmy zdradzać naszych prawdziwych imion? – szepnęła Lunaria, pochylając się lekko w stronę Aethona. – To zbyt niebezpieczne. Może powinniśmy wymyślić jakieś pseudonimy?
Aethon skinął głową, a jego oczy błysnęły zrozumieniem. – Masz rację. Na przykład… ja mogę być „Kiranem”, a ty „Liorą”. To wystarczająco neutralne, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Lunaria uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach wciąż było napięcie. – Dobrze. Kiran i Liora. Brzmi naturalnie.
Gdy podeszli do stolika starszego mężczyzny, Aethon odezwał się pierwszy, starając się, by jego głos brzmiał spokojnie i przyjaźnie. – Dzień dobry. Mam nadzieję, że nie sprawimy panu kłopotu, jeśli się przysiądziemy. Jesteśmy strudzeni podróżą.
Starszy mężczyzna podniósł wzrok, a jego przenikliwe oczy przebiegły po ich twarzach. Miał siwe włosy i brodę, a jego twarz była poorana zmarszczkami, które zdradzały długie lata życia pełnego doświadczeń. – Nie ma kłopotu – odparł, a jego głos był głęboki i spokojny. – Siadajcie, jeśli chcecie. W tych okolicach rzadko widuje się obcych. Skąd przybywacie?
Lunaria usiadła naprzeciwko niego, a Aethon zajął miejsce obok niej. – Jesteśmy z daleka – odpowiedziała, starając się mówić jak najbardziej naturalnie. – Podróżowaliśmy przez kilka dni i szukamy miejsca, gdzie moglibyśmy odpocząć. A także… może kogoś, kto mógłby nam pomóc.
Mężczyzna uniósł brew, a w jego oczach pojawiło się zainteresowanie. – Pomóc? W czym konkretnie?
Aethon wziął głęboki oddech, wiedząc, że muszą być ostrożni w doborze słów. – Szukamy informacji o pewnym symbolu – powiedział, obserwując reakcję mężczyzny. – Gwiazda z siedmioma promieniami. Czy pan coś o tym słyszał?
Starszy mężczyzna zamyślił się na chwilę, a jego wzrok stał się bardziej intensywny. – Gwiazda z siedmioma promieniami… – powtórzył, jakby ważył każde słowo. – To stara legenda. Mówi się, że prowadzi do miejsca, gdzie światło i ciemność spotykają się w harmonii. Ale niewielu wie, co to naprawdę znaczy.
Lunaria poczuła, jak jej serce przyspiesza. – Czy pan wie, gdzie moglibyśmy znaleźć więcej informacji? Albo… kogoś, kto mógłby nam pomóc?
Mężczyzna spojrzał na nich uważnie, jakby próbował ocenić, czy mogą mu zaufać. – Być może – odparł w końcu. – Ale najpierw powiedzcie mi, dlaczego szukacie tego symbolu. To nie jest coś, o co pytają przypadkowi podróżni.
Aethon i Lunaria wymienili szybkie spojrzenia. Wiedzieli, że muszą być szczerzy, ale nie mogli zdradzić zbyt wiele. – Nasi rodzice zaginęli – powiedziała Lunaria, a jej głos drżał lekko. – Wierzymy, że ten symbol może nas doprowadzić do nich. To jedyna nadzieja, jaką mamy.
Starszy mężczyzna skinął głową, a w jego oczach pojawiło się coś, co mogło być współczuciem. – Rozumiem – powiedział cicho. – W takim razie może mogę wam pomóc. Jest ktoś, kto zna się na tych rzeczach. Mieszka na skraju wioski, w starym domu otoczonym drzewami. Nazywa się Eryk. Powiedzcie mu, że przysłał was Garrick.
– Dziękujemy – powiedział Aethon, a jego głos był pełen wdzięczności. – To dla nas bardzo ważne.
Garrick uśmiechnął się lekko. – Uważajcie na siebie. Wioska może wydawać się spokojna, ale nie wszyscy są tu przyjaźni. A teraz… zamówcie coś do picia. Wyglądacie, jakbyście potrzebowali odpoczynku.
Lunaria skinęła głową, a jej napięcie nieco opadło. – Dziękujemy. Naprawdę nam pomógł pan.
Gdy Garrick odwrócił się do swojego kubka, Aethon i Lunaria zamówili dwa kufle piwa, aby nie przyciągać uwagi. Siedzieli w milczeniu, przetwarzając to, co usłyszeli. Wiedzieli, że ich podróż właśnie stała się jeszcze bardziej niebezpieczna, ale mieli też nowy cel – Eryka, który mógł być kluczem do rozwiązania zagadki Dwuświatowego Serca.
– Chodźmy – szepnęła Lunaria po chwili. – Nie możemy tracić czasu.
Aethon skinął głową, a jego oczy błysnęły determinacją. – Tak. Eryk może być naszą szansą. Ale pamiętajmy – dodał, spoglądając na nią poważnie. – Musimy być ostrożni. Nie wiemy, komu możemy zaufać.
Ruszyli w stronę drzwi tawerny, czując, że każdy krok przybliża ich do odkrycia prawdy. Ale także do niebezpieczeństwa, które czaiło się w cieniu.
Starszy mężczyzna, Garrick, oparł się wygodniej na krześle, a jego oczy błysnęły ciekawością. – Mów dalej, chłopcze – powiedział, a jego głos był pełen zainteresowania. – Twoja historia brzmi jak coś z dawnych legend. Chciałbym usłyszeć więcej.
Aethon skinął głową, a jego głos stał się bardziej stanowczy, choć wciąż zachowywał ostrożność. – Po porwaniu naszych przodków rozpoczęliśmy poszukiwania. Nasza podróż nazywa się „Podróż Dwuświatowa”, bo prowadzi nas przez granice światów – światła i ciemności. Nasza historia jest pełna sekretów i zagadek, ale wierzymy, że nasze serca zawsze będą razem, niezależnie od tego, co nas czeka.
Lunaria spojrzała na Aethona z wdzięcznością, a potem zwróciła się do Garricka. – Może pan widział kogoś nieznajomego w tych okolicach? Albo słyszał o czymś niezwykłym? Przebywa pan w tej tawernie często, może coś pana zainteresowało?
Garrick zamyślił się na chwilę, a jego wzrok stał się bardziej intensywny. – Tak, przebywam tutaj często – odparł powoli. – Ale nic nie słyszałem, co byłoby związane z waszą podróżą. Jednak… – zawahał się, jakby ważył każde słowo. – W ostatnich dniach było tu kilku obcych. Nie wyglądali na miejscowych. Rozmawiali o czymś, co nazywali „Gwiazdą Siedmiu Promieni”. Może to ma związek z waszą historią.
Aethon i Lunaria wymienili szybkie spojrzenia, a ich serca zabiły szybciej. – Co jeszcze pan o nich wie? – zapytał Aethon, starając się zachować spokój.
Garrick wzruszył ramionami. – Niewiele. Byli zamknięci w sobie, nie rozmawiali z nikim poza sobą. Ale słyszałem, jak wspominali o „starym domu na skraju lasu”. To może być ten sam dom, o którym wam mówiłem – miejsce, gdzie mieszka Eryk.
Lunaria skinęła głową, a jej oczy błysnęły determinacją. – Dziękujemy, panie Garrick. To może być ważna wskazówka.
Garrick uśmiechnął się lekko, a w jego oczach pojawiło się coś, co mogło być współczuciem. – Uważajcie na siebie – powiedział cicho. – Ci ludzie nie wyglądali na przyjaznych. A teraz… – dodał, spoglądając na ich prawie puste kufle – może zamówicie coś jeszcze? Wyglądacie, jakbyście potrzebowali siły na dalszą podróż.
Aethon skinął głową, choć jego myśli były już daleko. – Dziękujemy, ale chyba już czas ruszyć w drogę. Musimy znaleźć Eryka, zanim ci obcy go uprzedzą.
Garrick skinął głową, a jego spojrzenie stało się poważne. – Powodzenia. I pamiętajcie – dodał, gdy wstawali – nie ufajcie nikomu zbyt łatwo. Nie wszyscy są tymi, za kogo się podają.
Lunaria i Aethon podziękowali mu jeszcze raz i wyszli z tawerny, kierując się w stronę skraju lasu. Noc już zapadła, a księżyc rzucał srebrzyste światło na ścieżkę przed nimi. – Musimy się spieszyć – szepnęła Lunaria, a jej głos był pełen niepokoju. – Jeśli ci obcy są już na tropie Eryka, nie możemy pozwolić, by go znaleźli przed nami.
Aethon skinął głową, a jego oczy błysnęły determinacją. – Nie pozwolimy im wygrać. Eryk może być naszą ostatnią szansą na odkrycie prawdy.
Ruszyli w głąb lasu, ich kroki prowadzone przez światło księżyca i nadzieję, że Eryk będzie w stanie pomóc im rozwiązać zagadkę Dwuświatowego Serca.
Aethon i Lunaria stali na skraju lasu, gdzie światło księżyca rozświetlało ścieżkę przed nimi. W powietrzu unosiła się aura tajemniczości, a ich rozmowa o Światyło i Irkalli oraz Księżycowym Moście dodawała kolejną warstwę zagadki do ich już skomplikowanej misji.
– Dalsza część naszej historii jest pełna tajemnic i zagadek – powiedział Aethon, patrząc na Lunarię z powagą. – Jestem pewien, że będę mógł powiedzieć ci więcej, ale musisz mi zaufać. Co ja wiem, to to, że nasze podróże prowadzą nas coraz głębiej w świat mitycznych światów – Światyło i Irkalli.
Lunaria skinęła głową, a jej oczy błysnęły ciekawością. – W Światyło i Irkalli istnieją legendy o dwuświatowcach, którzy posiadają zdolność poruszania się między światami. Czy kiedykolwiek słyszałaś o takich istotach?
– Nie słyszałam – odparła Lunaria, marszcząc brwi. – Czy są ze strony światła?
– Tak – odpowiedział Aethon, a jego głos stał się bardziej tajemniczy. – Księżycowy Most łączy oba światy, pozwala ludziom poruszać się między nimi. Ale nie jest łatwo znaleźć drogę przez ten most. Potrzebne są szczególne umiejętności i wiedza.
Lunaria spojrzała na niego z zainteresowaniem. – Widziałeś już ten Księżycowy Most?
– Tak, widziałem go – odparł Aethon, a w jego głosie zabrzmiała nuta nostalgii. – Był piękny i tajemniczy. Został opisany w legendach jako most, który prowadzi przez światy.
– Chciałabym go kiedyś zobaczyć – szepnęła Lunaria, a jej oczy błysnęły marzeniem.
– Jestem pewien, że będziesz miała okazję – powiedział Aethon, uśmiechając się lekko. – Musimy tylko kontynuować naszą podróż i szukać odpowiednich wskazówek.
Lunaria zamyśliła się na chwilę, a potem spojrzała na Aethona z determinacją. – Proponuję skierować się ku wschodowi, tam gdzie słońce przychodzi na świat. Czy masz pojęcie, gdzie moglibyśmy znaleźć starożytne księgi? Mogą one dać nam wskazówkę o lokalizacji Księżycowego Mostu.
Aethon skinął głową, ale jego spojrzenie stało się poważne. – To prawda, ale najpierw musimy odnaleźć naszych rodziców. To jest nasz priorytet. Może powinniśmy rozdzielić się i poszukać jakichkolwiek wskazówek o ich losie, zanim ruszymy dalej w stronę wschodu.
Lunaria zawahała się, ale w końcu skinęła głową. – Masz rację. Naszym głównym celem jest odnalezienie rodziców. Ale musimy być ostrożni. Jeśli rozdzielimy się, ustalmy miejsce spotkania na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.
Aethon zgodził się, a jego oczy błysnęły determinacją. – Dobrze. Spotkajmy się przy starym dębie na skraju wioski za trzy godziny. Jeśli któryś z nas znajdzie coś ważnego, natychmiast wracamy tam.
Lunaria skinęła głową, a jej serce zabiło szybciej. – Uważaj na siebie, Aethon.
– Ty też, Lunaria – odparł, a jego głos był pełen troski.
Rozdzielili się, każdy idąc w innym kierunku. Lunaria skierowała się w stronę wioski, gdzie mogła wypytać mieszkańców o jakiekolwiek informacje. Aethon zaś ruszył w głąb lasu, gdzie według legend miały być ukryte starożytne księgi.
Gdy Lunaria zbliżała się do wioski, zauważyła grupę ludzi stojących przy jednym z domów. Ich zachowanie wydawało się podejrzane, a gdy ją zauważyli, szybko się rozeszli. Lunaria poczuła dreszcz niepokoju, ale postanowiła zbliżyć się do jednego z mieszkańców, który wydawał się mniej podejrzliwy.
– Przepraszam – powiedziała, zbliżając się do starszej kobiety. – Czy mogę zadać kilka pytań? Szukam informacji o moich rodzicach. Zaginęli kilka dni temu.
Kobieta spojrzała na nią z zaciekawieniem, ale w jej oczach pojawił się także strach. – Lepiej nie pytaj o takie rzeczy – szepnęła. – W tych okolicach lepiej nie wtrącać się w sprawy, które cię nie dotyczą.
Lunaria poczuła, jak jej serce się ściska, ale nie zamierzała się poddać. – Proszę, to dla mnie bardzo ważne. Może pani coś widziała lub słyszała?
Kobieta zawahała się, ale w końcu skinęła głową. – Słyszałam, że w starym domu na skraju lasu ktoś się ukrywa. Może tam znajdziesz odpowiedzi.
Lunaria podziękowała jej i ruszyła w stronę lasu, gdzie miała spotkać się z Aethonem. Gdy dotarła do starego dębu, zobaczyła, że Aethon już na nią czeka. Jego twarz była pełna ekscytacji.
– Znalazłem coś – powiedział, wyciągając starą, zniszczoną księgę. – To może być klucz do odnalezienia naszych rodziców i Księżycowego Mostu.
Lunaria uśmiechnęła się, a jej oczy błysnęły nadzieją. – Więc ruszajmy. Nie mamy czasu do stracenia.
Ruszyli razem w głąb lasu, ich kroki prowadzone przez światło księżyca i nadzieję, że wkrótce odkryją prawdę o swoich rodzicach i tajemnicach Dwuświatowego Serca.
Lunaria skinęła głową, a jej oczy błysnęły powagą. – Kobieta powiedziała mi, że w starym domu na skraju lasu ktoś się ukrywa. To może być ktoś, kto wie coś więcej o naszych rodzicach lub o Księżycowym Moście. Ale ostrzegła mnie też, żeby być ostrożną. W tych okolicach nie wszyscy są przyjaźni, a niektórzy mogą mieć swoje własne ukryte cele.Aethon zamyślił się na chwilę, a jego wzrok stał się bardziej intensywny. – Stary dom na skraju lasu… To musi być ten sam dom, o którym mówił Garrick. Miejsce, gdzie mieszka Eryk. Jeśli tam ktoś się ukrywa, może to być on. Albo… ktoś inny, kto również szuka odpowiedzi.Lunaria skinęła głową, a jej dłonie mimowolnie sięgnęły po kaptur płaszcza. – Musimy tam iść, ale musimy być ostrożni. Nie wiemy, kogo tam zastaniemy.
Aethon zgodził się, a jego oczy błysnęły determinacją. – Najpierw jednak przeanalizujmy tę księgę. Może znajdziemy coś, co pomoże nam lepiej przygotować się na to, co nas czeka.
Usiedli pod starym dębem, a Aethon otworzył starą, zniszczoną księgę. Jej strony były pokryte starożytnymi symbolami i ilustracjami, które zdawały się opowiadać historię dwóch światów – Światyło i Irkalli.
Lunaria wpatrywała się w nie z zaciekawieniem, próbując odczytać ich znaczenie.– Tutaj jest coś o Księżycowym Moście – powiedział Aethon, wskazując na stronę, na której widniał rysunek mostu łączącego dwa światy. – Mówi, że most ten jest chroniony przez strażników, którzy testują tych, którzy chcą przejść. Tylko ci, którzy są godni, mogą go przekroczyć.
Lunaria skinęła głową – Czyli musimy udowodnić, że jesteśmy godni. Ale jak?Aethon przewrócił kolejną stronę, a jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył kolejny symbol. – Tutaj jest coś o Dwuświatowym Sercu. Mówi, że tylko ci, którzy posiadają jego fragmenty, mogą otworzyć drogę przez most. To musi być klucz do odnalezienia naszych rodziców.
Lunaria poczuła, jak jej serce przyspiesza. – Więc musimy znaleźć te fragmenty. Ale gdzie ich szukać?
Aethon zamyślił się na chwilę, a potem wskazał na kolejną ilustrację. – Tutaj jest mapa. Wygląda na to, że fragmenty są rozproszone po obu światach. Jeden z nich może być ukryty w starym domu na skraju lasu.
Lunaria skinęła głową – Więc ruszajmy. Nie mamy czasu do stracenia.
Aethon zamknął księgę i wstał, a jego spojrzenie stało się bardziej stanowcze. – Musimy być ostrożni. Jeśli tam jest Eryk, może nam pomóc. Ale jeśli są tam ci obcy, o których mówił Garrick, musimy być przygotowani na wszystko.
Ruszyli w stronę starego domu, ich kroki prowadzone przez światło księżyca i nadzieję, że wkrótce odkryją prawdę o swoich rodzicach i tajemnicach Dwuświatowego Serca.
